Niewierny Tomasz zwiedzając Kraków z pewnością zajrzał by w słynny zaułek, noszący jego imię. Administracyjnie rzecz ujmując miejsce to nie istnieje, a nazwę zawdzięcza kabaretowi Loch Camelot. Zdaniem wielu jest to niewątpliwie jedno z najbardziej uroczych miejsc Krakowa. Dziś zajrzymy w kilka z nich, w których stanęły donice pełne barwnych kwiatów i szumiących traw, przywiezionych z ogrodów Łobzowa.
Zacznijmy od owego zaułka, leżącego przy ulicy niegdyś zwanej Różaną (lub Świńską – co kto woli). W orzeźwiającym cieniu rzucanym naprzemienne to przez kościół Św. Jana Chrzciela i kamienice (czekające dzielnie na renowację), mieszczą się kawiarniane ogródki, oblegane nie tylko przez turystów, ale głównie przez mieszkańców naszego miasta. Tu bowiem, jakby w zakolu wąskiej uliczki, którą raz po raz płyną samody, rowery i ludzie, atmosfera miasta staje się wręcz namacalna.
W gazonach wyglądających jak z epoki kamiennej, kąpią się niczym w wannie błękitne lobelie i seledynowe wilce. We współczesnych donicach w odcieniu piaskowca rosną leszczyny i tatarskie klony. U ich nasady kipią lobelie, niecierpki a obfitą kaskadą wylewa się aż na kocie łby bluszczyk kurdybanek o pstrym, biało zielonym ulistnieniu i uroczo karbowanych brzegach.
Ulica Kanonicza brukowana zalasiańskim porfirem i pochylającymi się nad nią renesansowymi i barokowymi kamienicami to kolejna faworyta nie tylko turystów. Spacerując po galerii kamiennych, zdobnych portali przy jednym z nich spotkamy strażników bram w postaci wielkich donic z dereniem, lobeliami, niecierpkami i zimozielonym bluszczem. Jeśli przekroczymy próg owej kamienicy, trafimy do skrytego za nią ogrodu.
Kiedy idąc wieczorem na sztukę lekką i frywolną do Bagateli przemierzamy Szewską, zerknijmy na lewo, Na podmurówce z piaskowca dostrzeżemym jak stoją gęsto nasadzone skrzynie, pełne żurawek 'Marmolade’, szczawików trójkątnych i wielosiłów błękitnych. Zwiastują one niewielki, lecz miły dla oka ogródek, skryty tuż za rogiem.
Podobne tematy:
