OGRODNICZE DOLEGLIWOŚCI.



Jakie “ogrodnicze dolegliwości”? Przecież praca Ogrodnika to czysty relaks wśród pachnących kwiatów i bzyczących pszczółek, świergoczących ptaszków. No cóż, każdy zawód ma pewne – nazwijmy to – felery. Niektóre nawet skutkują zawodowymi chorobami. Na co chorują Ogrodnicy? Co im najczęściej dolega? Dziś sobie trochę ponarzekamy w kolejce do doktora…

5 OGRODNICZYCH DOLEGLIWOŚCI

#1 “o jedne taczki za wiele”

Najlepsi Ogrodnicy ponoć rodzą się pod znakiem Byka. Bycze kości, mocny kręgosłup i bycze mięśnie to coś, co niewątpliwie ułatwia pracę z ziemią. Jednak i na najsilniejszego przychodzi taki dzień, kiedy chylące się ku zachodowi słońce pogania i każe przenieść o jedną donicę, przepchać o jedne taczki za dużo czy o jedną rundę walcem trawnikowym za daleko. Słychać tylko “chrup” i ogrodnik ma okazję popodziwiać swój trawnik z perspektywy żabiej.

#2 “wspomnienie manicure”

Mamy skórzane rękawice do pracy łopatą. Inne do strzyżenia żywopłotu, a jeszcze inne do pielenia. Ale czasem, żeby zrobić coś dobrze, trzeba poczuć palcami ziemię, wyczuć dokładnie pęd do uszczknięcia. Wtedy rękawice lądują w kieszeni fartucha, a ręce się brudzą, obcierają, kaleczą. A wieczorami nie domykają. I tak jak pisarz ma na środkowym palcu mały mozel, tak każdy ogrodnik ma je na kciukach.

#3 “Księżyc w Pannie”

Praca w ogrodzie przebiega według ścisłego grafiku, szczegółowego planu, według nieprzypadkowej kolejności. Jest czas siewu, sadzenia, pikowania, cięcia, okulizacji, nawożenia, ogławiania, zbioru. Istnieją sezony na pewne ogrodnicze czynności, które, gdy zostaną przegapione, będzie można wykonać dopiero za miesiąc lub za rok. Do tego jeszcze pogoda – czy w dniach sadzenia będzie sprzyjać? Czy na tygodnie zamieni ogród w bagienko, trzymając ogrodnika na przymusowym urlopie… I znowu przepadł Księżyc w Pannie. Nic dziwnego, że Ogrodnik zapada na lekkie rozstroje nerwowe, wyżywając się na domowych kwiatach i zerkając tęsknie przez okno.

#4 “coś chyba pyli”

Oczy łzawią, z nosa cieknie. Coś chyba pyli… Oj, w sezonie pyli cały czas. I choć wydawałoby się, że alergia na pyłki dyskwalifikuje kogoś jako ogrodnika, wielu zakatarzonych przeciera dzielnie łzawiące oczy rąbkiem fartucha, wypija jednym haustem wapno z kwercetyną i rusza do boju. Wytrzymam jeszcze do końca tego rzędu. I jeszcze tylko przytnę przekwitnięte róże. I skoszę trawnik…

#5 “tu Gucio, tam pokrzywa”

W sezonie ogrodnicze łydki wyglądają jak po powrocie z dżungli. Padamy ofiarą pokrzyw, os, komarów, giez i mrówek. Jednak w ferworze walki nieraz dopiero słabnący chwyt łopaty uświadamia nam, że do rękawicy wleciał szerszeń. Zaangażowanie działa bowiem jak specyficzny środek przeciwbólowy, a wszystkie dolegliwości nie są odczuwane wcale lub dopiero, gdy emocje opadną i trzeba dowlec się pod prysznic.

JAK NA LEKARSTWO

No właśnie. Bo tak naprawdę praca w ogrodzie leczy. Ponoć nawet z głupoty. Wyparowują z głowy już przy trzecim zagonie. Na brudne paznokcie pomaga szczotka i szare mydło. Poparzenia pokrzywą zapobiegają reumatyzmowi. Gdy przesadzimy z dźwiganiem, śpimy na podłodze i rano przeciągamy się ostrożnie, a gdy nic nie “szczyka” już biegniemy do przycinania grabów, bo dziś dzień żywopłotów. Bo najlepszym lekarstwem jest szczęście, a ogrodnictwo daje go aż w nadmiarze.


Corinna Zyska

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Scroll to Top